poniedziałek, 19 stycznia 2015

New project



Jakiś czas temu miałam przyjemność spędzić urocze popołudnie z dwiema przemiłymi osobami i udzielić im wywiadu dla portalu Vers-24. Opowiadam w nim o moim nowym projekcie ale też o inspiracjach, minimalizmie, moim podejściu do współczesnej mody i projektowania. Taka mała cząstka mnie. Jeśli macie ochotę poczytać, zapraszam do lektury. 
Jak brzmi twoja definicja projektowania?
Robić to, co naprawdę w duszy gra i spełniać się w tym. Ale także zdobycie umiejętności przenoszenia rzeczy z wyobraźni na prawdziwe przedmioty.
Minimalizm nie wychodzi z mody. Widać, że jesteś jego wyznawczynią – co i kto z tego nurtu cię inspiruje?
Mam problem z autorytetami i trendami, bo robię głównie to, co samo przychodzi mi do głowy. Ale bardzo inspiruje mnie chłodny styl Skandynawii, zarówno jeśli chodzi o ubrania jak i wnętrza – skandynawskie blogi to jedne z najczęściej przeglądanych przeze mnie witryn w Internecie.


Wcześniej pracowałaś pod szyldem Paper Bow, który przeistoczył się w AleksLAB. Co kryje się pod tą nazwą?
Odnosi się ona do Aleksandra Laboratory. I jak wskazuje, chciałam stworzyć swego rodzaju laboratorium, concept store, gdzie powstawałyby klimatycznie podobne do siebie rzeczy: przede wszystkim moje ubrania, ale też meble i dodatki wnętrzarskie mojego projektu. Trzecią rzeczą, którą chcę się zająć, to rzeczy vintage, bo uwielbiam je wyszukiwać i zawsze, gdy jestem gdzieś za granicą, szukam takich sklepów. Brakuje mi w Polsce tego typu miejsc – są oczywiście lumpeksy, ale rzeczy w nich są pomieszane i ciężko wyszukać w nich prawdziwe perełki. A na przykład w Paryżu, zachwyciłam się sklepami, gdzie rzeczy vintage były przebrane i dobrane według pewnego klucza. To też jest kolejna rzecz, którą się inspiruję, czyli dawanie nowego życia rzeczom, używanym ale nadal pięknym.
Chciałabyś inspirować Polaków do takiego stylu życia?
Tak. To jest też ekologiczne podejście do tematu i świadczy o świadomości konsumenta. Bo po co mamy wyrzucać ciuchy, które mogą się jeszcze komuś przydać? Oraz, i przede wszystkim, czemu mielibyśmy pozbyć się czegoś, co przez swoją długą historię nabrało charakteru i wyjątkowości?
Wiesz z czym kojarzy się mówienie o ekologii, szczególnie w modzie? Z jakimś lekkim szaleństwem!
Wydaje mi się, że w kraju w którym w pewnym momencie zachłysnęliśmy się nowością i sieciówkami, niedługo zrozumiemy, że ekologia i świadomy konsumpcjonizm to nie tylko organiczna bawełna sprowadzana z drugiego końca świata. Chodzi o to, aby tak po prostu, między sobą oddawać to, czego nie używamy i brać od kogoś to, co się nam podoba. Jestem fanką wszelkiego rodzaju pchlich targów i uważam, że nadal są one mocno niedocenione…


Możesz wymienić trzy słowa, które opisują twoje propozycje?
Minimalizm jest głównym hasłem. Myślę, że moje propozycje są też dosyć kobiece. Pewnie dlatego, że zawsze fascynował mnie balet i baletnice, zwiewne proste rzeczy zawsze do mnie przemawiały. Myślę też, że projekty są oryginalne. Chciałabym żeby były tak postrzegane, a nie traktowane jako kolejna rzecz od „młodych projektantów”.
Nie chcesz być zamykana w tej szufladce?
Nie przeszkadza mi to, ale wydaje mi się, że doszliśmy do takiego momentu, że jak słyszymy, że coś jest od „młodych, polskich projektantów”, to mamy przed oczami szary dres.



Dostępna kolekcja jest limitowana, a może będziesz ją poszerzać?
Będzie poszerzana, ale zazwyczaj jest tak, że robię maksymalnie 5 sztuk danej rzeczy, więc tak, czy siak, one w pewnym momencie one się kończą. I zaczynam tworzyć coś innego.
Czy to coś innego będzie miało wspólny mianownik z tym, co teraz widzimy?
Myślę, że te trzy hasła, o które pytałaś, odnoszą się zawsze do moich rzeczy. Nawet jeśli nie zawsze tego chcę (śmiech).
Czym twoja propozycja różni się od innych?
Często słyszę, że moje projekty są unikalne. Staram się też wyszukiwać ciekawe i niespotykane materiały, skupiając się jednak głównie na ich fakturze i składzie, a nie na rzucających się w oczy kolorach. Taką rzeczą są również wycięte dekolty na plecach.
To nie jest wulgarne, są seksowne, ale nie w taki narzucający się sposób.Dekolt na plecach jest super sexy. Nigdy nie trafiało do mnie klasyczne wydanie elegancji z dużym dekoltem i szpilkami, ale już odsłonięte plecy są takim delikatnym smaczkiem.
Mówisz o swoim concept store, szyjesz sama, ale co jeszcze?
Ciągle się uczę. Chodzę na warsztaty tematyczne. Jednak szyć nauczyłam się sama, korzystając jedynie z Internetu i książek.  Wszystko to kwestia determinacji i poświęconego czasu. Jestem fanką książek  – poradników, między innymi do szycia. Uwielbiam ich design i sprowadzam je zewsząd. Tak więc, staram się uczyć zawodu, bo jest to w sumie tradycyjne rzemiosło.
I to też cię odróżnia, bo kto teraz szyje ubrania?
To prawda. Bardzo imponują mi osoby, które posiadają takie tradycyjne umiejętności. Fascynuje mnie też wszystko co z tym powiązane – detale, naturalne materiały, drewno, prawdziwy warsztat w którym powstają przedmioty bez zbędnego splendoru. Nasza w tym głowa, aby takie miejsca i umiejętności nie zanikły.
W zeszłym roku zgłosiłam się do Project Runway, ale teraz przegapiłam termin. Ostatnim razem przyjechała do mnie ekipa, nakręciła filmik i była bardzo zdziwiona, że potrafię szyć i wszystko robię sama. Podobno faktycznie jest to teraz rzadka umiejętność. Przeszłam przez dwa etapy, ale do programu się nie dostałam (śmiech).



Ciekawe, dlaczego?
Padło takie pytanie: czy marzę o  ubieraniu gwiazd i światowym życiu. Odpowiedziałam, że nie i obawiam się, że z tego powodu nic nie wyszło (śmiech). Chyba nie jestem typem osoby, która odnalazłaby się w reality show.
Na poważnie rozpoczynasz biznes pt. AleksLAB – co jest dla ciebie największym wyzwaniem?
Biurokracja i papierki. Myślę, że ludzie, którzy projektują, tak zwani artyści, są trochę z innego świata. Później, kiedy znad projektów muszą przenieść się do obliczania podatków, może być ciężko.
Muszę też nauczyć się przekazywać części obowiązków innym. Jestem perfekcjonistką i ciężko mi to wychodzi…
Facebook, blog, DaWanda to platformy przez które można się z tobą kontaktować. Jakie inne formy kontaktu, w tym dystrybucji przewidujesz?
W styczniu chcę otworzyć sklep internetowy i na nim mam zamiar się skupić. Często też będzie mnie można spotkać na targach odzieżowych. W przyszłości marzę o pracowni otwartej na ludzi, w której każdy, oprócz zakupu mógłby napić się ze mną kawy.
Jak chciałabyś siebie promować?
To jest trudne pytanie, bo mam wrażenie, że moje rzeczy trafiają czasem do ludzi, którzy niekoniecznie chcą być bombardowani codziennymi newsami z fanpage’ow. Chciałabym aby moi klienci słyszeli od siebie nawzajem o AleksLAB – że moje projekty są dobrze zrobione i oryginalne.  Zależy mi, aby czuli się wyjątkowo dostając paczuszkę  z ręcznie uszytą rzeczą z moim logo. Szanse na spotkanie drugiej osoby w nią ubranej, są bardzo, bardzo małe.




Rozmawiała: Karolina Błaszkiewicz
  Zdjęcia: India Indre Saka, www.vers-24.comOla Jaworska i jej paryskie inspiracje

Wszystkie rzeczy, projektowane i uszyte przeze mnie znajdziecie na FB, portalu DaWanda i na mojej stronie

piątek, 16 stycznia 2015

Winter favorites


1. Zara striped dress, 2. MAC lipstick - Morange, 3. Bobby Brown gel eyeliner, 4. Dior, 5. L'occitane hand cream, 5. Timex watch, 6.Chanel nail polish - Secret, Essie nail polish - Borrowed & Blue, 7. "Be parisian wherever you are"

A co jest Waszym zimowym ulubieńcem i bez czego nie możecie się obejść w mroźne styczniowe dni? / And what about You?

środa, 14 stycznia 2015

Scandinavian

Pomimo, że trend na skandynawskie wnętrza trwa już dłuższą chwilę, wcale mi się nie nudzi i chyba skradł moje serce totalnie. Na pozór chłodne, a nawet szpitalne, w gruncie rzeczy bardzo przytulne pomieszczenia sprawdzają się także u nas, w kraju z małą ilością światła, szarością dookoła i zimą trwającą ponad połowę roku...

 


 


 

 


Pics from: www.pinterest.com


A co Wy myślicie o wszechobecnej skandynawskiej bieli?


poniedziałek, 12 stycznia 2015

Slow Fashion

Czy kiedykolwiek słyszeliście hasło fast fashion ? Mimo tego, że pewnie większość z Was odpowie NIE, założę się, że to zjawisko i tak Was dotyczy. Was i mnie. Wszystkich kupujących w popularnych sklepach sieciowych, wszystkich zainteresowanych modą, wszystkich podążających za trendami, nie rozważając przy tym czy dana rzecz będzie przydatna w przyszłym sezonie, kto ją wyprodukował (i nie mówię tu o metce, a o "rękach" które przeszyły każdy milimetr Twojej nowej bluzki) i z jakiego materiału jest wykonana. 
Fast fashion to zjawisko przede wszystkim opierające się na szybkich trendach zaobserwowanych na wybiegach, które natychmiast pojawiają się w masowych sklepach. Są produkowane w bardzo krótkich seriach, z założenia dynamiczne, zmieniają się praktycznie co miesiąc. Są "gotowcem" który otrzymujesz w sieciówce i wiesz, że wybierając coś z owej krótkiej serii staniesz się modnym człowiekiem




Hmm... Czy nie brzmi to zbyt pięknie? Wszystko zawierające w sobie fast wzbudza we mnie podejrzenia. Fast raczej nie oznacza czegoś wykonanego z pieczołowitością. Przecież wtedy wykonanie danej kolekcji trwałoby dłużej niż jej obecność w sklepie! Siłą rzeczy godzimy się więc na coś gorszej jakości. Niestety, również materiały, z których wykonywane są rzeczy bardzo często pozostawiają wiele do życzenia (kto miałby czas na staranne dobranie go do kolekcji?).
Ostatecznie pozostaje również aspekt modowy, czyli ten, na którym w rezultacie najbardziej nam zależało - fast trafia do milionów ze zdwojoną siłą. Na ulicy spotykamy swoje klony w naszych fast lookach. Wszyscy wiemy, że są fast z całym swoim akompaniamentem plusów i minusów.

Nie zrozumcie mnie źle - wcale nie krytykuję sieciówek. Uważam nawet, że są bardzo potrzebne i stworzone do kupowania tzw. basiców, na których tak na prawdę opiera się nasza szafa.
Ale może warto czasem zatrzymać się pośród milionów przecenionych wieszaków i zastanowić: Czego naprawdę mi potrzeba? Co swoim składem zwiastuje, że będzie dobrze wyglądać przez następne pięć lat? I - jeśli mamy wybór i świadomość - co zostało wyprodukowane nie łamiąc przy tym praw człowieka albo zwierząt?

                                                        

Świetną opcją na świadome ubieranie jest też kupowanie u lokalnych, małych projektantów. Część z nich oferuje bardzo wysokie ceny (nie krytykujmy ich, ten, kto kiedykolwiek uszył coś samodzielnie, wie ile pracy, czasu i pieniędzy pochłania projekt), ale niektórzy wcale nie przewyższają cen w sieciówkach. Portale takie jak DaWandaShowroom, czy Mustache pełne są takich osób. Warto też poszukać ich samodzielnie, odkryć ich i wspierać. My będziemy świetnie ubrani w rzeczy od designerów, a oni będą mogli rozwinąć skrzydła. Kto wie, czy za dziesięć lat, rzecz którą od nich kupiliśmy nie zwiększy swojej wartości a o ich metkę klienci będą zbiegać. 
Jest to temat bardzo mi bliski, sama jestem projektantką w nowym projekcie AleksLAB i bardzo chciałabym aby w Polsce tak jak w innych zachodnich krajach doceniano małych lokalnych przedsiębiorców. Oryginalność, jakość i własnoręczne wykonanie z miłością i pieczołowitością (często w małych, tradycyjnych domowych warsztatach - czyż to nie cudowne??) gwarantowane!



Nie wyłączajmy myślenia, nie dajmy się zwieść fast gotowcom :) Vintage shopy pełne są cudownych inspiracji. Cały Internet stoi przed Nami otworem. Kto kiedykolwiek znalazł swoją wymarzoną, klasyczną, ponadczasową rzecz w takim miejscu, na dodatek po okazyjnej cenie wie o jakiej satysfakcji mówię, kiedy wszyscy pytają: Gdzie kupiłaś tę świetną ramoneskę ?? A ty odpowiadasz, że niestety ale była jedna jedyna :)

A Wy co o tym myślicie? Jak robicie zakupy? czy jesteście bardziej fast czy slow ?


piątek, 9 stycznia 2015

Eat Clean

Nigdy nie byłam wielką zwolenniczką diet, ale w pewnym momencie, ze względów zdrowotnych, zostałam trochę zmuszona do przejścia najpierw na dietę bez-cukrową, a teraz bez-glutenową. Dla jednych to tylko moda, dla innych sposób na dobre samopoczucie. Daleko mi do zabierania głosu w wielkiej dyskusji na temat stosowności restrykcyjnych diet, myślę, że jak we wszystkim ważny jest umiar i obserwacja własnego organizmu. Jeśli czujemy, że coś nam szkodzi, warto coś z tym zrobić, szczególnie, kiedy zmiana dotyczy jedynie (wiem, AŻ) tego co jemy. Jest to wyzwanie, ale w tym przypadku, moda na zdrowe odżywianie bardzo mi sprzyja - sklepy są pełne działów ze zdrową żywnością, trzeba tylko nauczyć się czytać ze zrozumieniem. Metoda ograniczonego zaufania - zawsze! To, że produkt opisywany jest jako light, czy bez-cukrowy, nie oznacza, że jest pozbawiony np. szkodliwego aspartamu. Na początku wydaję się skomplikowane, ale po jakimś czasie zaczynasz robić zakupy automatycznie. Są też pewne rzeczy, które w wersji light nie smakują już tak jak powinny (CocaCola Zero...?) i może najlepszym wyjściem jest z nich najzwyczajniej w świecie zrezygnować nie szukając niekoniecznie zdrowych i smacznych zamienników.

Podstawą zdrowej kuchni jest gotowanie w domu. Nikt, nigdy nie ugotuje dla nas tak, jak my sami, mając na uwadze własne zdrowie. Od jakiegoś czasu zbieram przepisy godne przyrządzenia. Piętrzą się na stosiku, ale stopniowo będę starała się wprowadzać je w życie i wrzucać efekty na bloga.


Bananowe bezglutenowe muffiny


 
2 ugniecione na miazgę banany
2 jajka 
2 szklanki bezglutenowej mieszanki mąk (dostaniecie ją np. w Mark&Spencer, ale możecie poszukać również na działach ze zdrową żywnością w supermarketach)
1,5 łyżeczki sody
1 łyżeczka soli
1,5 łyżeczki sproszkowanej stewii (sklepy ze zdrową żywnością, internet. Możecie też dodać miodu, lub syropu z agawy - do smaku - tyle ile wam odpowiada)
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1/3 kostki masła
1/2 szklanki maślanki (lub - jeśli jesteście na diecie i szukacie czegoś mniej tłustego - jogurtu naturalnego)

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. W średniej miseczce wymieszaj mąkę, sodę i sól. W drugiej zmiksuj masło w temperaturze pokojowej razem ze stewią, dodając stopniowo jajka. Kiedy masa stanie się kremowa, dodaj rozgniecione banany, maślankę i ekstrakt z wanilii - miksuj przez minutę. Następnie dodaj pół porcji mąki i miksuj na małych obrotach, dodaj drugą porcję mąki, a na koniec dorzuć wszystkie suche składniki, które wymieszałeś wcześniej i ponownie zmiksuj. 
Wypełnij pojemniczki na muffiny (papierowe, sylikonowe, czy specjalną blaszkę) w 3/4 ich objętości. Piecz około 20 minut, ale koniecznie, pod koniec pieczenia, zaglądaj do muffinów, aby nie spiec ich za bardzo.
Moim osobistym dodatkiem, który uwielbiam dodawać do muffinów jest krem, który wyciskam na wierzch. Oczywiście nie jest to dobrze nam znana super słodka masa. Zazwyczaj mieszam gęsty jogurt grecki z odrobiną miodu, cynamonu i ekstraktu z wanilii. Dzięki niemu muffiny są wilgotne i kremowe.
Smacznego!




Czekam na relacje z wypieków i Wasze przepisy!:)

Przepis (zmodyfikowany) pochodzi z http://mygluten-freekitchen.com/ i www.pinterest.com


czwartek, 8 stycznia 2015

Stripes, stripes everywhere!





Powoli staję się monotematyczna... Chyba pora rozpocząć walkę z paskami. Ale z drugiej strony, czy warto walczyć z czymś na punkcie czego zwariowało pół świata? Paski totalnie zdominowały wybiegi, Pinteresta i Instagram. Nie są oczywiste, pojawiają się bardziej mimochodem i zostają na dłużej. Serwują je zarówno duże domy mody jak dostępne dla większości sieciówki. Nie znam osoby, która by ich nie kochała, a ja od zawsze byłam ich wielką fanką i nieustannie wychodzę ze sklepu z kolejnymi pasiastymi rzeczami. Kojarzą mi się z morzem. No i jak banalnie by to nie zabrzmiało, są ponadczasowe...

 

 

Pod pretekstem pasków łatwo jest przemycić też odrobinę elegancji, w bardzo nienachalny, luźny sposób.



W moich ostatnich projektach AleksLAB też wykorzystałam paski w sukience z wyciętym na plecach dekoltem w serek i grubej, bawełnianej, oversizowej parce.

  

 


A Wy jak nosicie paski? Czy ten motyw już się Wam nie przejadł?

Pics:www.pinterest.com, www.facebook.com/aleksandralaboratory My project

niedziela, 4 stycznia 2015

Winter inspirations

Zima. Pogoda na zewnątrz nie zachęca do wychodzenia i czasem dobrze jest się temu poddać. Zawsze uważałam, że w tej wszechogarniającej szarości jest też pewien urok. Zostajemy więc w domu pod ciepłymi kocami i oglądamy nieskończoną liczbę filmów. Cały dom obwieszony jest lampkami i pachnie cynamonowymi świeczkami.
W małym, tekturowym notesie postanowienia noworoczne: to jedno z nich - założyć bloga. Będzie w nim dużo mody, moich projektów i ubrań, jasnych wnętrz, zdrowego stylu życia, nietypowych przepisów i fotografii...